Witam Was:)
Jest lepiej! Zostałam przywitana przez cudne słoneczko, które rozgościło się w moim pokoju. Od razu na twarzy pojawia się uśmiech, przy takiej pogodzie. Jednak mój entuzjazm nie trwał zbyt długo, zaczęło się rozmyślanie, zastanawianie się nad życiem i dlaczego płata nam takie figle... Nie może być po prostu dobrze, nie może być tak jakbyśmy chcieli.
Dziś jest ten dzień, kiedy po dwóch tygodniach smutków, rozmyśleń i analizowania tego co wydarzyło się przez ostatnie 3 lata, wracam do ''normalnego'' życia... Normalnego? to złe słowo...Do czegoś zupełnie innego, nowego. Nie wiem jak sobie poradzę, ale jestem pewna, że będę starała się z całych sił, żeby było dobrze. Jestem innym człowiekiem, teraz to widzę. Czy zmieniłam się na lepsze? Okaże się.
Poznałam dzisiaj cztery słodkie istoty. Mają około 2 tygodni, są puszyste, biało rude i zapierają dech w piersiach. Nie lubię zwierząt, ale te małe kotki przyciągnęły moją uwagę. My new little friends:D

Słodkie, prawda?
Podobno na smutki najlepsze są lody i czekolada. Dlatego postanowiłam połączyć te dwie rzeczy. Osobiście nie przepadam za lodami czekoladowymi, ale z dodatkiem musu malinowego (MALINY<3) były całkiem dobre.
Próbowaliście je?
A od jutra lodów nie jadam...dlaczego?
Od maja zaczęłam się zdrowiej odżywiać. Ograniczyłam słodycze, zamieniłam na owoce. Nie jadam fastfoodów, pizzy, kebabów i tłustych potraw. Zdecydowanie mniej jem, mój organizm już się do tego przyzwyczaił, chociaż na początku było ciężko. Przez dwa miesiące ćwiczyłam 6 razy w tygodniu, chociaż raz w tygodniu jeździłam na basen. Rower i rolki były dla mnie codzienną aktywnością. Na przełomie lipca i sierpnia pojechałam w góry, wtedy przestałam ćwiczyć. Przez 5 dni, po ok 7 godzin dziennie chodziłam po górach i spalałam więcej kalorii niż zazwyczaj. Po powrocie nie mogłam się przestawić... można powiedzieć, że zero dodatkowej aktywności fizycznej. I wtedy wydarzyła się rzecz, której nigdy bym się nie spodziewała. Nie będę się na ten temat rozpisywała, prywatna sprawa. Mogę jedynie powiedzieć, że sprawiła, że odechciało mi się czegokolwiek. Poczułam, że te 3 ostatnie lata mojego życia zakończyły się totalną porażką...:/ Przez tydzień nie miałam w ogóle apetytu. Jadłam jeden posiłek dziennie, który był mi na siłę wciskany. Teraz wszystko wraca do normy.
Poczułam, że dziś jest ten dzień, kiedy powinna znów zacząć ćwiczyć! I stało się. Ćwiczenia na brzuch i ABS z MEL B wykonane. Dodatkowo jeździłam na rolkach około 40 minut:) Jestem zadowolona z siebie, że udało mi się zmobilizować mimo małych chęci. W końcu kupiłam wagę.
A oto moja stylizacja na dziś. Akurat na letnio-jesienną pogodę...
Buty- H&M
Legginsy- New Yorker
Sweter- Cubus
Koszula- Second Hand
Troszkę się rozpisałam, mam nadzieje, że z przyjemnością czytaliście ten post. Przyjmuję chętnie każdą krytykę.